Przystępując do zabiegu stylizacji paznokci, należy zdawać sobie sprawę z tego, iż właśnie kształt wolnego brzegu jest podstawową kwestią, którą na samym początku należy uzgadniać z klientką. W zależności od trybu życia, metryki, profesji i przede wszystkim stopnia oryginalności każdej z pań, stylistka musi wybrać i zaproponować optymalny wygląd wolnego brzegu.
Jeszcze kilka lat temu, w powyższej kwestii panowała podziwu godna monotematyczność. Dopuszczalne były tylko i wyłącznie typowe łopatki wypiłowane w tradycyjny prostokąt, zaś jedyną innowację stanowił stopień zaokrąglenia kłopotliwych, ostrych boczków. Obecnie zarówno stylistki, jak i wielbicielki przedłużanych paznokci mają na szczęście znacznie większe pole do popisu, gdyż na salony wdarło się co najmniej pięć różnorodnych kształtów. Wariantem idealnym dla biegłych w swojej sztuce kosmetyczek, będą stylizacje akrylowe, bazujące na wykonaniu długich paznokci o bardzo wydatnej krzywej C. Przy użyciu rurek i zaciskarki, jesteśmy w stanie osiągnąć bardzo wygiętą linię tunelu, która gwarantuje rewelacyjną trwałość konstrukcji i jedyny w swoim rodzaju efekt końcowy. Oznaką najwyższego kunsztu jest tutaj także wymodelowanie paznokcia w taki sposób, by linia włosa (czyli grubość końcówki paznokcia) oscylowała wokół jednego milimetra. Absolutnie niedopuszczalna jest produkcja grubych, łopatowatych tworów, świadczących li tylko o braku profesjonalizmu osoby wykonującej zabieg.
Tego typu zaawansowane stylizacje wykonywane według wytycznych obowiązujących na mistrzostwach pink & white, stoją w wyraźnej opozycji do kształtu, który po dekadach zapomnienia znów powraca do łask. Mowa o migdałku, który bez wątpienia stanowi najsubtelniejszą i najbardziej naturalną z wszystkich możliwych propozycji. Wykonanie delikatnie zaokrąglonego kształtu nie powinno nastręczać zbyt wiele trudności osobie zaznajomionej z pracą pilnikiem, natomiast ów kształt może budzić pewne opory wśród młodszej części klienteli.
R E K L A M A |
Dość często kojarzony z zamierzchłymi czasami naszych babć, nie przypadnie do gustu fankom dyskotekowego szaleństwa – w przeciwieństwie do formy, która z migdałka wyewoluowała. Chodzi tu oczywiście o szpice, które przywędrowały do nas zza wschodniej granicy. Długie, drapieżne, ekstrawaganckie, wypiłowane „na ostro” paznokcie stanowią niebagatelną ozdobę ale także istotny argument w utarczkach (niekoniecznie słownych) prowadzonych z płcią brzydszą. Przeciętny interlokutor solidnie się zastanowi nim podejmie decyzje o przeciwstawieniu się właścicielce tego typu oręża, którym w nonszalancki sposób można bębnić po blacie stołu. Efekt gwarantowany! Podobnie piorunujące wrażenie wywierają na rozmówcach bardziej wymyślne wariacje, tworzone przez pasjonatki Nail Artu. Najnowszym hitem są paznokcie typu „edge”, a więc wypiłowane w kształt stalówki, posiadające na powierzchni charakterystyczny kant. Osiągnięcie „mieczowej” formy wymaga nieco precyzji i zdolności manualnych, gdyż odpowiednie zagięcie szablonu i uformowanie masy może nastręczać nieco problemów, jednak warto popróbować. Nawet jeśli początkowo klientki znacząco popukają się w czoło na myśl o tego typu fanaberiach, może się okazać, że po jakimś czasie przywykną do nietypowych rozwiązań i zechcą zafundować sobie choć jeden paznokieć w tego typu odsłonie. A później już prosta droga do pełnego seta tak ekstrawaganckich paznokci. Bywa i tak, że rozochocona klientka będzie chciała „więcej i więcej”, zaś o typowych, nudnych paznokciach nie będzie w jej przypadku już mowy. Co w takim razie możemy zaproponować chłonnym nowych wrażeń osobom? Na podorędziu są jeszcze „pajpy”, a więc nietypowo wyokrąglone pazurki, wymagające idealnego podłożenia szablonu i precyzyjnych ruchów pędzlem. Hitem mogą być także korkociągi czyli paznokcie powykręcane w sprężynki. Tu jednak muszę przyznać, że funkcjonowanie z dziesięcioma spiralkami na dłoniach jest totalną abstrakcją i ten typ wolnego brzegu, znajduje zastosowanie przede wszystkim na mistrzostwach i konkursach o charakterze haute couture. Natomiast ciekawe novum, które bywa pomocne w codziennych, domowych czynnościach stanowi połączenie szpiców i „edge”. To szpiczaste paznokcie wzbogacone o ostry kant przebiegający po ich powierzchni. Propozycja zdecydowanie dla odważnych.
Warto jednak pamiętać, że zabawa konwencją to doskonały sposób na przełamanie utartych schematów, do których w zakresie stylizacji jesteśmy, niestety, przyzwyczajeni.
Dlatego metoda małych kroczków sprawdzi się tutaj doskonale, gdyż stopniowe oswajanie otoczenia z nowatorskimi kształtami, pociągnie za sobą kolejne innowacje w zakresie długości, zdobienia i kolorystyki paznokci. Bo frencz choć piękny, na dłuższą metę bywa po prostu banalny i nudny.
Paulina Pastuszak
Instruktor stylizacji paznokci
Artykuł autorstwa Pauliny Pastuszak pochodzi z czasopisma „SOLARIUM & Fitness“ nr 2/2009.
R E K L A M A |